Justyna Steczkowska o Eurowizji: ja tam pracowałam najciężej

Justyna Steczkowska, po intensywnych tygodniach przygotowań i występów na Eurowizji, marzyła tylko o jednym: powrocie do zwykłego życia. „Po tych tygodniach, jak wróciłam do domu, to marzyłam tylko o tym, żeby posprzątać dom, upiec chleb, pojechać po kwiaty, zrobić coś tak normalnego jak... jak to zwykle robię, jak tylko mam chwilę czasu. To było jedyne marzenie stojąc tam na scenie, już na samym końcu” – wspomina artystka w podcaście „Uczta Nakarmionej Stareckiej” w RMF FM.
Pawel Wodzynski/East News/RMF FM

Eurowizja: emocje, sukces i zmęczenie

Występ Justyny Steczkowskiej na Eurowizji był jednym z najgłośniejszych wydarzeń muzycznych tego roku. Artystka nie ukrywa, że udział w konkursie to ogromne przeżycie, ale i wielkie wyzwanie. „Wszyscy byliśmy zmęczeni. To zupełnie normalne, chociaż cały czas nabuzowani pięknymi emocjami, to jednak fizycznie i psychicznie już lekko zmęczeni. Po tych trzech tygodniach bycia tam już prawie codziennie w hali – ta hala była ciemna, bez okien. Mogłeś wyjść na zewnątrz, oczywiście, ale nie mogłeś opuszczać też tej hali” - relacjonuje gwiazda.

Pogoda była różna, więc mieliśmy też różne stany emocjonalne. Jak to ludzie, ale wszyscy ciężko pracowaliśmy. Ja najciężej ze względu na to, że wszędzie musiałam być osobiście. No bo taka praca.

– wspomina Steczkowska.

Kobieca siła i energia – o czym jest „Gaja”?

W rozmowie nie zabrakło refleksji o kobiecej sile, która stała się motywem przewodnim piosenki „Gaja”. „Myślę też, że Gaja jest o kobiecej sile zdecydowania, o tym, że ranisz, bo to jest piosenka tak naprawdę o kobiecej sile. Ziemia nie mogła wiedzieć, że jest kobietą, ale i tak to opowiedziałam, że ona rodzi. Tak, rodzi w sensie wszystko, co mamy z ziemi, to są kwiaty, piękno, jedzenie. Wszyscy jesteśmy z nią związani” – tłumaczy Steczkowska.

Podkreśla, że kobiety są piękne, empatyczne i waleczne, ale ich walka „nie jest ordynarna ani chamska, tylko kobieca”.

Kobiety są naprawdę cudowne i wystarczy posłuchać, co mają do powiedzenia i mieć dla nich czułość. One są po prostu jak najpiękniejsze kwiaty na świecie. Żałuję, że nie wszyscy mężczyźni to rozumieją.

– dodaje.

Smaki dzieciństwa i rodzinne tradycje

Rozmowa przy stole nie mogła obyć się bez wspomnień kulinarnych. Dla Justyny Steczkowskiej truskawki to smak dzieciństwa: „Dla mnie dzieciństwo, bo kiedyś jak były truskawki, to się jeszcze zbierało tutaj u sąsiadki na polu albo gdzieś u kogoś na polu. To dla mnie ryż z truskawkami. Gotowało się ryż, robiło się truskawki i oczywiście ze śmietaną”.

Wspomina także domowe pierogi, które robiła jej mama:

Ja nie nauczyłam się od niej robić tych pierogów i żałuję, bo ona robiła tak doskonałe, delikatne ciasto ze wszystkim. (...) To było z cebulką. Dużo pieprzu, dobre ziemniaki, trochę sera białego, ale ona robiła doskonałe pierogi z czereśniami, z wiśniami, z jagodami, które były najtrudniejsze, bo to się rozsypywało.

Kuchnia Steczkowskich: chleb, pierogi i... dwie lewe ręce do gotowania

Choć artystka przyznaje, że „do gotowania mam trochę lewe rączki”, to w jej domu nie brakuje kulinarnych talentów. „Nie, że nie umiem, tylko dzieci umieją, więc dlaczego ja mam to robić? Ja tego nie robię, tylko się cieszę smakiem” – śmieje się Steczkowska. Dzieci artystki chętnie gotują, a synowie nawet wydali książkę kucharską. 

O pojednaniu, hejcie i sile słowa

Steczkowska nie unika trudnych tematów, takich jak hejt czy konflikty medialne.

To, co ludzie piszą i to, co jest dla mnie w ogóle niewiarygodne, mówią takie głupoty, porównują to z satanizmem. Ja już nawet tak nawet po prostu nie wchodzę w tą energię, bo to tylko obniża moje wibracje i nie jest mi potrzebne, a przede wszystkim nie jest prawdziwe.

– mówi.

Wspomina także symboliczne pojednanie z dziennikarzami: „Przyszłam do nich z dobrą wolą, żeby zobaczyli też we mnie człowieka i pamiętali o tym, że nie jestem dziewczyną z gry komputerowej, która ma 10 żyć, tylko ma tylko jedno życie. I naprawdę boli mnie serce, jak piszą rzeczy, które są nieprawdziwe i ranią mnie jako kobietę czy matkę, czy po prostu człowieka.

Rodzina, dom i codzienne rytuały

Na koniec rozmowy artystka dzieli się swoimi codziennymi rytuałami:

Szklankę wody z odrobiną soli, tylko takiej dobrej soli jakiejś kujawskiej, kłodawskiej (...). Potem sobie piję drobną kawkę z olejem kokosowym. Bardzo lubię. Zamiast cukru

Podkreśla, jak ważne są wspólne posiłki: „W weekendy jak tylko jesteśmy, to zawsze jemy razem. Rano śniadanie. No siedzimy, gadamy, jemy, coś robimy i często bardzo też gotujemy razem, jak tylko jest taka możliwość”.

Czytaj dalej: